niedziela, lutego 26, 2012

to chyba koniec, prawda?
po tylu latach, trudno się rozstać. tyle radości, tyle smutków.
teraz ten blog nie jest mi już potrzebny. swoją energię kieruję w inne strony, jest nowe dziecko, jest nowa siła, plany, poszukiwania
w życiu stabilizacji nie ma i nie będzie, a przynajmniej nie takiej drobnomieszczańskiej, z kredytem i mieszkaniem na strzeżonym osiedlu, zima na nartach, lato nad morzem.
nic nie jest pewne, cieszę się tym, co mam teraz.
po ponad pięciu latach w związku słyszę "szaleję za tobą" i wiem, że odpowiadając tym samym mówię prawdę
dzieci rosną
nawet jeśli jeszcze się miotam, to inaczej


wtorek, stycznia 31, 2012

W południe upiekłam chleb. Poszłam z małą do szkoły po młodego. Wróciliśmy, policzki zaróżowione od mrozu u całej trójki. W ganku przywitał nas zapach chleba. Synek zaczął wciągać go nosem i wołać "coś tak pięknie pachnie! muszę to zjeść!".
Rany, jak mi się na sercu ciepło zrobiło.
Kromka własnego chleba z masłem, ach!

piątek, stycznia 27, 2012

wreszcie mogę nadrobić zaległości czytelnicze. karmię Małą i czytam. fotel, koc, obok na parapecie kilka książek. ciepło, bo kaloryfer grzeje, po karku wieje lekki chłodek zza okna, idealnie.
"Pożegnania" zaczęłam czytać w nocy, nad ranem właściwie, gdy zaczął się poród. Nie mogłam spać z emocji, leżałam sobie i czytałam. Dokończyłam teraz, z prawdziwą przyjemnością. Lektura tzw. starej szkoły. Trochę iwaszkiewiczowskie, trochę gombrowiczowskie, w każdym razie smaczne bardzo. Jeszcze o wojnie tak nie czytałam, chociaż to nie do końca o wojnie jest.
A teraz "Dziewice konsystorskie" Boya, za chwilę "Jezioro Bodeńskie" Dygata znów, apetytu nabrałam.

czwartek, stycznia 26, 2012

wystarczy, że człowiek trochę pomarudzi, a szmal się znajdzie. znaczy - pensja przyszła. chwila oddechu.
studenci ankiety wypełnili. dwa komentarze do ankiet. przeczytałam i się rozpłynęłam. studenci/studentki piszą, że cieszą się, że wybrali ten lektorat, że jest super, że to sama przyjemność, no słowo daję, jaki miód na moje serce! i pomyśleć, że wypełniali te ankiety po kolokwium, nad którym zgodnym chórem jęczeli. :)

czwartek, stycznia 19, 2012

udało się

między pensją a pensją (w sumie dość niewysoką, to tylko 6 godzin pracy tygodniowo) mam na koncie pustkę. prawdziwą, bez ściemy i fałszywej kokieterii, 40 groszy, saldo bieżące.
patrzyłam na tę liczbę i rosła we mnie złość, bezsilność, smutek, pomieszane. myślę o tym, że przecież dziś w nocy któreś z dzieci może obudzić się z wysoką gorączką, angina ropna, zapalenie płuc, błonica, tężec, krztusiec
cokolwiek
a ja  na koncie mam 40 groszy.
wiem, że nie zostalibyśmy sami z tym, że co jak co, ale zawsze ktoś pomoże, tak już w życiu jest, raz ty pomagasz, raz pomagają tobie
ale siedziałam i łzy cisnęły mi się do oczu. potem wkurw, wściekłość, na tę sytuację, na siebie, na K i jego firmę, która spóźnia się jak zwykle z jego wypłatą. i miałam już zacząć kląć, zadzwonić do niego, powiedzieć, że tak nie można żyć, mam dość, nigdzie nie idziemy, w weekend jestem w domu, nie mamy kasy na nic, mam dość
ale stanęłam na chwilę obok siebie i pomyślałam oho, jestem wściekła, oho, zaraz będę swoją złość wylewać na innych, już się zaczyna. i tak analizowałam swoje uczucia, pomyślałam, nie, nie mogę, to nic nie zmieni na lepsze
włączyłam głośno Clashów, wzięłam małą na ręce, popatrzyłyśmy na siebie. odetchnęłam trzy razy. potem umyłam podłogę układając w głowie realne scenariusze. muszę coś zrobić teraz, już, coś musi się zmienić, coś muszę znaleźć, jakiś sposób, żeby zdobyć ten szmal poza pensją, co tak rzadko przychodzi, nie wychodząc z domu, bo więcej już małej zostawiać nie mogę, coś, coś!
ale udało się, tak, nie dałam się porwać tej niszczącej fali. tak, uciec tym emocjom, pierwszy chyba raz.
od tego, że poczułam się lepiej  nie przybyło mi pieniędzy, ale nie ubyło mi energii. to już dużo.
będzie lepiej, będzie lepiej, będzie lepiej

piątek, stycznia 13, 2012

Codziennie o Nim myślę. Czas mija, to już trzecia rocznica, a ja dzień w dzień mam go pod powiekami. Spieram się z nim, złoszczę na niego, krytykuję to, jak mnie wychowywał i jak mnie traktował. Tęsknię za nim, kocham go, brakuje mi tej siły i spokoju, którymi emanował. Brakuje mi jego ciepła, jego poczucia humoru, jego opowieści. Jego pogwizdywania rano gdy budził się w dobrej formie.
Tęsknię, strasznie tęsknię za Tatą.

czwartek, stycznia 12, 2012

Życie przed sobą

Nie wiedziałam, że można zawrzeć tyle emocji w tak krótkiej powieści!
Jest piękna, jest wspaniała, jest poruszająca. No i to tłumaczenie! Majstersztyk. Polecam.