czwartek, stycznia 19, 2012

udało się

między pensją a pensją (w sumie dość niewysoką, to tylko 6 godzin pracy tygodniowo) mam na koncie pustkę. prawdziwą, bez ściemy i fałszywej kokieterii, 40 groszy, saldo bieżące.
patrzyłam na tę liczbę i rosła we mnie złość, bezsilność, smutek, pomieszane. myślę o tym, że przecież dziś w nocy któreś z dzieci może obudzić się z wysoką gorączką, angina ropna, zapalenie płuc, błonica, tężec, krztusiec
cokolwiek
a ja  na koncie mam 40 groszy.
wiem, że nie zostalibyśmy sami z tym, że co jak co, ale zawsze ktoś pomoże, tak już w życiu jest, raz ty pomagasz, raz pomagają tobie
ale siedziałam i łzy cisnęły mi się do oczu. potem wkurw, wściekłość, na tę sytuację, na siebie, na K i jego firmę, która spóźnia się jak zwykle z jego wypłatą. i miałam już zacząć kląć, zadzwonić do niego, powiedzieć, że tak nie można żyć, mam dość, nigdzie nie idziemy, w weekend jestem w domu, nie mamy kasy na nic, mam dość
ale stanęłam na chwilę obok siebie i pomyślałam oho, jestem wściekła, oho, zaraz będę swoją złość wylewać na innych, już się zaczyna. i tak analizowałam swoje uczucia, pomyślałam, nie, nie mogę, to nic nie zmieni na lepsze
włączyłam głośno Clashów, wzięłam małą na ręce, popatrzyłyśmy na siebie. odetchnęłam trzy razy. potem umyłam podłogę układając w głowie realne scenariusze. muszę coś zrobić teraz, już, coś musi się zmienić, coś muszę znaleźć, jakiś sposób, żeby zdobyć ten szmal poza pensją, co tak rzadko przychodzi, nie wychodząc z domu, bo więcej już małej zostawiać nie mogę, coś, coś!
ale udało się, tak, nie dałam się porwać tej niszczącej fali. tak, uciec tym emocjom, pierwszy chyba raz.
od tego, że poczułam się lepiej  nie przybyło mi pieniędzy, ale nie ubyło mi energii. to już dużo.
będzie lepiej, będzie lepiej, będzie lepiej

Brak komentarzy: