poniedziałek, sierpnia 01, 2011

to lato przypomina mi wakacje '05. Po upalnym wstępie pojechałam do H. spakowana jak na Hawaje. W rezultacie musiałam pożyczać swetry i kurtki, a deszcz zamalował wszystko na szaro. Takie to były wakacje. Młody był wtedy niewielki jak Małolatka obecnie, a ja grubsza i bardziej pogubiona niż dziś. Dziś jestem szczuplejsza, a swój dzisiejszy nastrój przypisuję na zmianę dobremu życiu i krażącemu widmu owulacji (ach tęsknię za nią i tym odlotem wspaniałym jaki odczuwam gdy moja komórka jajowa dojrzewa, pęcherzyk pęka, jajowody tańczą, a macica wyściełana jakby pluszem, jakby aksamitem czerwonym, mój własny buduar pod sercem )

Deszcz, mokre trampki, mokre dłonie, mokre wszystko. Tęskniłam za rodzinnymi weekendami, za porannym wylegiwaniem się w łóżku. Teraz w czwórkę, z tą małą dziewczynką która się do nas śmieje. Jakie to jest beztroskie, jakie to jest wspaniałe.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

kochana, kochana Oleńka :*

O.