wtorek, czerwca 14, 2011

Gubię się i znaleźć nie mogę.
Chwilowo jest lepiej, jakieś pomysły mam, odsuwam od siebie myśli niespokojne.
W przedszkolu zakończenie, polonez, białe koszule, mój mały mężczyzna. Niedawno się urodził, teraz śmiga w kasku an rowerze po alejkach, zadowolony z siebie, roześmiany.
"fajne mam życie" powiedział mi wczoraj.

Myślę o tym, jaka uśmiechnięta i spokojna jest Mała. Jakie ona ma fajne życie. Noszona na rękach, rozpieszczana, kochana. Jej dziadek z mężczyzny dość powściągliwego w okazywaniu uczuć zamienił się w najbardziej zwariowanego, zakochanego dziadka kupującego wnuczce sukieneczki. Jej tata zaczyna i kończy dzień całując ją z zachwytem. Młody miał inaczej. Zachowałam kalendarz z tamtego roku. Krzyżykiem zaznaczone dni kiedy jego ojciec wrócił do domu nietrzeźwy. Pierwszy krzyżyk, po przerwie, pojawia się w dwa tygodnie po jego narodzinach. Awantury, mój wieczny stres, jego picie, moja samotność - miłość dziadków nie wystarczała by było spokojnie. Pierwsze trzy miesiące życia mojego synka były tak naprawdę strasznie trudne. Patrzę na małą i nie mogę w to uwierzyć, że jej starszy brat był tak malutki, gdy w jego życiu działy się takie rzeczy. Nie chcę pamiętać dnia, kiedy z nim uciekłam. Miał 3 miesiące, a ja nie miałam potem siły się nim zajmować. To był jeden z najgorszych okresów w moim życiu.
Czy wpłynęło to na Młodego? Mam nadzieję, że udało nam się dać mu tyle miłości, że nie ma w nim wspomnień o tamtych emocjach.
Ona miała wspaniałe narodziny, przyjęliśmy ją razem. Cały świat się nią zachwyca. On rodził się w moim strachu i stresie, potem był w centrum takich kataklizmów. Chciałabym żeby nie było w nim śladu po tym wszystkim.

1 komentarz:

Łapa pisze...

Chciałabym, żeby we mnie nie było śladu po podbnym "wszystkim"...

Dużo dobrego!